Krzysztof Śliwka
Dziennik
Styczeń 2010
2010-01-03 10:51
Rysiu Pitruski. Był przeciwieństwem Pleśniary. Jego twarz z profilu przypominała sierp księżyca. Wydatna, nieco wysunięta do przodu broda i sterczący nad przedziałkiem wicherek były pożywką dla wielu matołów. Księżyc, księżyc, wołali, kiedy wracaliśmy ze szkoły nie wchodząc nikomu w paradę. Rysiu ignorował docinki, mnie zaś trafiał szlag, kipiałem zaciskając schowane w kieszeniach dłonie. Byłem gotów stanąć do walki z każdym osiłkiem, nawet gdybym miał dostać oklep. Pewnie i tak byłoby tym razem, kiedy szliśmy w stronę osiedla po skończonych lekcjach, a naszym tropem dreptali bracia Janiccy. Chociaż byli bliźniakami zupełnie do siebie niepodobnymi łączył ich ten sam poziom kretynizmu. Długo nie musieliśmy czekać na ich reakcje. Księżyc, księżyc, niosło się za naszymi plecami. Nie wytrzymałem. Zatrzymałem się, odwróciłem w ich kierunku i – macie wpierdol – powiedziałem całkiem poważnie. Bliźniacy zignorowali moje pogróżki. Jeden z nich pchnął mnie. Z trudem utrzymałem równowagę na ubitym śniegu. Nie stawiaj się, gnoju – krzyknęli chórem. Rysiu odciągnął mnie na bok. Wiedział, że nie mam szans z dwoma naraz. Następnego dnia na długiej przerwie dopadłem w toalecie jednego z bliźniaków. Akcja była szybka. Posłałem na jego świńskie ryło kilka sierpowych i jeden prosty cios, którym zdewastowałem mu nos, aż na jego szkolny mundurek poleciały gluty wymieszane z krwią. Na koniec, kiedy już leżał obok pisuarów, powycierałem nim szczochy. Drugiego dorwałem w ślepym zaułku obok gabinetu stomatologicznego. Wygarnąłem mu z partyzanta tylko jeden strzał w brzuch. Zgiął się w pół. Nie mógł złapać oddechu. Klęknął. Trochę było mi go żal. Nie chciałem sprowadzać go do parteru na oczach dziewczyny, którą wcześniej ściemniał na swoje harcerskie sprawności. Rzuciłem tylko – raz jeszcze powiesz „księżyc”, a zrobię ci z mordy taką pełnię, że... – i tu się zaciąłem. Sam nie wiem skąd mi to przyszło do głowy. Jaką pełnię? Już lepszy byłby salceson. Albo kaszanka. Do dzisiaj nie wiem, jaką pełnię miałem na myśli.
2010-01-03 10:50
Rysiu miał odebrać z Olsztynka żonę Renatę i dzieci: Różę, Reginę i Rafała. Wieczorem zaczyna rzucać żabami. Strugi deszczu spływają po szybie samochodu. Ograniczają widoczność. Wycieraczki nie nadążają z zebraniem nadmiaru wody. Na ostrym zakręcie jego samochód wpada w poślizg, zostaje wyrzucony z drogi. Na mokrym asfalcie zostaje długi ślad opon. Potem zapada cisza.
2010-01-03 10:49
W niedzielę, 22 lipca 2007 r. wszechmogący Bóg odwołał z doczesności do wieczności śp. ks. Ryszarda Pitruskiego, proboszcza Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Ostródzie (Diecezja Mazurska). Ks. Ryszard Pitruski zginął tragicznie w wypadku samochodowym na Mazurach w 14. roku służby duszpasterskiej po przeżyciu 40 lat i 10 miesięcy.
2010-01-03 10:48
Kazanie pogrzebowe, wygłoszone przez Biskupa Janusza Jaguckiego na pogrzebie śp. ks. Ryszarda Pitruskiego, dnia 27 lipca 2007 r. o godz. 11:00, w kościele ewangelickim w Ostródzie: Łaska Pana Naszego Jezusa Chrystusa, miłość Boga Ojca i społeczność Ducha Świętego niech będą z nami wszystkimi. Amen. Nasz Zmartwychwstały Pan obiecał każdemu wierzącemu: „Ja żyję i wy żyć będzie” (J, 14, 19). Wszechmogącemu Bogu, Panu życia i śmierci upodobało się odwołać z doczesności do życia w wieczności duszę śp. ks. Ryszarda Pitruskiego, który urodził się 28 września 1966 r. w Ząbkowicach Śląskich. Przeżył 41 lat, z tego w świętym związku małżeńskim z Renatą z d. Węcławską 18 lat. Ślub zawarli w Nidzicy 16 września 1989 r. Bóg obdarzył ich trojgiem dzieci dwoma córkami Różą i Reginą oraz synem Rafałem. Po ukończeniu Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej Zmarły uzyskał tytuł magistra teologii dnia 14 maja 1992 roku. Pierwszy egzamin kościelny zdał 16 grudnia 1992. Śp. ks. Pitruski został ordynowany 9 stycznia 1993 r. w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Ostródzie przez Biskupa Kościoła Jana Szarka (asystowali ks. Jan Sztwiertnia i ks. dr Alfred Tschirschnitz). Z dniem ordynacji został też mianowany wikariuszem Ostródzkiej Parafii. Po zdaniu II egzaminu kościelnego w 1996, od dnia 1 stycznia 1997 r. został jej administratorem. Przed sześciu laty, 28 października 2001 wybrany został tutaj proboszczem. W wokacji spisanej z Radą Parafialną czytamy: „w przypadku śmierci księdza udzielimy pomocy w otrzymaniu mieszkania zastępczego dla wdowy”. Tę wokację podpisano 24 listopada 2001 r. Wtedy nikt się nie spodziewał, że śmierć księdza nastąpi tak szybko. Najprzewielebniejsi księża Biskupi, Przewielebni księża z wielu diecezji naszego Kościoła i bratniego Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego, drodzy parafianie nie tylko w Ostródzie, ale również z filiałów w Iławie, Łęgutach, Morągu i Pasłęku. Droga zasmucona rodzino, wdowo z dziećmi, drogie Siostry i Bracia w Chrystusie, wysłuchajmy słowa Bożego z Psalmu 90-tego: „Panie Tyś był ostoją naszą z pokolenia w pokolenie, Zanim góry powstały, zanim stworzyłeś ziemię i świat, Od wieków na wieki, Tyś jest, o Boże! Ty znowu człowieka w proch obracasz i mówisz: Wracajcie synowie ludzcy. (...) Któż zna moc gniewu Twego? Kto boi się Ciebie w uniesieniu Twoim? Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy posiedli mądre serce!" W momencie, gdy usłyszałem tę tragiczna wiadomość o wypadku samochodowym, któremu uległ śp. ks. Ryszard Pitruski, skojarzyłem to z rokiem 1973 roku, kiedy sam uległem ciężkiemu wypadkowi, zderzając się czołowo z ciężarówką. Pożegnałem się z życiem na kilka godzin, będąc nieprzytomnym. Bóg wszechmogący po kilkumiesięcznym leczeniu przywrócił mi zdrowie i odzyskałem też utracony częściowo słuch. Kilka lat później pożegnaliśmy śp. ks. Adama Baworowskiego z Żor, który zginął w wypadku samochodowym razem z małżonką. Tu na Mazurach w Nidzicy pochowaliśmy śp. księży Ryszarda i Jerzego Ottelo. Obaj zmarli po kolejnych wypadkach samochodowych. Czytałem, że pewien ksiądz utracił po chorobie nowotworowej swoją młodą żonę i pozostał sam z trójką dzieci. Co mógł powiedzieć im na pociechę? Podczas przejazdu, w drodze na żałobne nabożeństwo ich samochód wyprzedziła duża ciężarówka rzucając na nich wielki cień. Ksiądz zwrócił się do swojej najstarszej córki, która zrozpaczona patrzyła przez okno i spytał ją: „Powiedz mi córeczko, czy wolałabyś zostać przejechana przez tę ciężarówkę, czy przez jej cień?” Dziewczynka popatrzyła z zaciekawieniem na ojca i odpowiedziała: „Chyba przez cień. On nie może zranić”. Wtedy ojciec cicho powiedział swym dzieciom: „Wasza mama nie została przejechana przez śmierć, ale przez cień śmierci. Nie ma czego się bać”. Kochani, wierzmy w to, że jedynie cień śmierci dotknął śp. ks. Ryszarda. Odkąd Jezus zwyciężył śmierć nie mamy powodu, aby się jej obawiać, bo ona nas w grobie nie zdoła zatrzymać. Nie ma prawa zabić na zawsze. Śmierci zostało wyrwane żądło, dzięki któremu mogła nas unicestwić. Nie mogła jednak zatrzymać w grobie Chrystusa, który został tam złożony bez grzechu. Tak czytamy w księdze Hioba – „(...) jego dni są ustalone a liczba jego miesięcy postanowiona u Ciebie, gdyż Ty wyznaczyłeś mu kres, którego nie może przekroczyć. Odwróć od niego swój wzrok, niech teraz odpocznie, niech jak najemnik nacieszy się swoim dniem” (Hiob 14, 5-6). Tym Słowem żegnam Cię nasz drogi Bracie, ciesz się teraz swoim dniem, gdyż już jesteś u swojego Pana. Żyj w pokoju Chrystusa, a Jego światłość niechaj Ci świeci teraz i na wieki wieków. Amen.
Krzysztof Śliwka
fot. Karol Krukowski


Niepogoda dla kangura - 1996
Gambit - 1998
Sztuka koncentracji - 2002
Dżajfa & Gibana 2008
Budda Show, 2013






Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie