Radosław Wiśniewski
Author's log
October 2007
2007-10-17 14:01
wspinasz się ode mnie ku płaskowyżowi wąską scieżką. rodzona a nie stworzona na obraz i podobieństwo. palce twoje wystają z murów jak wieże i tną powietrze, wskazują barbakan nad rzeką, która nie chciała płynąć między nami a teraz tylko obłoki iłu i łuki napięte w oczekiwaniu na legion zwiastowania. a przecież i tutaj te same skurcze, to samo łożysko i gesty opięte smugami kondensacyjnymi, bandaże spięte agrafkami aeroplanów. ustanowiliśmy się szańcami na dwóch brzegach morza martwego i słonego tak jak sobie tylko zażyczysz, bo twoje pragnienie jest dla niego rozkazem. I chociaż powstają naprzeciwko plemiona to nie przemogą tych murów, dopóki ktoś nie postanowi skoczyć. zresztą to ciężar na inne barki, które czekają już w Jafie na dezerterów z Niniwy. Tymczasem umacniam się w Tobie i widzę ciebie jak wtedy pod wodą chociaż jest jej więcej o dziesięć lat i sześć stóp błota. Rozpędzasz się i skaczesz z muru w dół, ufna że jest tam ktoś, równie godny zaufania.
2007-10-10 14:46
Jest nas wielu, mieszkamy na tym samym pustkowiu gdzie zaczynają się chmury a tam gdzie są chmury bywa tęcza. Nasz szeol, nasze regenbogenfabrik. I po co ta tęcza wciśnięta nad Wrocław, niewidoczna znikąd inąd a i to tylko przez chwilę. Tylko po to żeby wiedzieć, że nie jest istotne co zrobisz. Jest taka obietnica od której pękają brzuchy kobietom i nadyma się głowa mężczyzny (ale nie pęka, tylko kruszeje).
2007-10-08 14:47
śniło mi się że się goliłem, więc po przebudzeniu sie ogoliłem. śniło mi się, że chodziłem brzegiem morza, więc po przebudzeniu poszedłem na dworzec. śniło mi się, że do naszego domu na poddaszu kościoła trzeba było wejść po drabinie, więc sceptycznie patrzę na schody. śniło mi się, że bałtyk powstał w wysokie fale, które zalewały wszystko, poza naszą wydmą. dlatego po przebudzeniu wybrałem numer do konsulatu i poprosiłem o azyl dla naszych dzieci, kiedy się urodzą.
2007-10-06 11:02
śniło mi się, że chodzimy z Jedlicką po jakichś lasach, bunkrach, terenach dzikich, pagórkowatych gdzie na przemian mokradła i piaski. Był tam budynek jak skrzyżowanie pawilonu handlowego i bunkra, czyli schronu. Czegoś to my mieli tam szukać? Skarbu? Zapomnianych rękopisów? Listy zakładników? Bóg jeden raczy wiedzieć. Za budynkiem był taki uczciwy bunkier, porządny sześcian ze zbrojonego żelbetonu, równo uformowany deskami, znać było porządną szwabską robotę. Wleźliśmy na wierzch, oderwaliśmy plomby i otworzyliśmy właz, do środka wpadło światło. W dole było puste pomieszczenie jakby izba, pokój, ale urządzony w wiejskiej chacie. Drgała podłoga z desek, po chwili jakaś siła z dołu podniosła jedną, drugą. Jak te kadry z filmów, gdzie w nocy Żydzi wychodzą z kryjówek zaczerpnąć oddechu. Jacy Żydzi, przecież jest już po wojnie, dlaczego ta postać w dole owinięta jest czarnymi szmatami? Jakby to był sygnał, że pora wstać, koniom wody dać. Otworzyły się drzwi z boku i zaczęły wychodzić kolejne postacie. Jedna z nich była znajoma, tak znajoma, tak bardzo mimo że twarz wydawała sie obca, do czasu kiedy sie nie zaśmiała. Położyłem jej ręce na głowie i bandaże zaczęły sie same odwijać, w dół i w dół. Miała dźwięczny śmiech i gęste kasztanowe włosy które porastały każda bliznę na głowie.
2007-10-03 14:40
Widzę was roczniki osiemdziesiąte jak wyrabiacie sobie paszporty, tuż przed albo tuż po - ślubie dziecko, ukończeniu studiów. Ufniejsi niż moi rówieśnicy, zresztą moi rówieśnicy nie byli podmiotem tak do końca, byli dziećmi, które wyjeżdżały z rodzicami na wakacje (tak się mówiło) i z tych wakacji już nie wracali. Pół podwórka, trochę podstawówki, nawet jeszcze w liceum, w pierwszej klasie tak sie znikało. Wy, moje dumne osiemdziesiąte, młodsi bracia i siostry już wybieracie, nawet jeżeli głosicie wszem i wobec w ramach panującego dyskursu, że "no future" w tym kraju. Piękne są wasze twarze i mądre oczy, chociaż wiem że wracać będą częściej chłopcy, jak M. z podciętym skrzydłem. Dziewczyny nie wracają tak często. Ich jasny genotyp zasila odległe populacje.
Poeci dla Tybetu 2019
fot. Dalaj Lama


"Nikt z przydomkiem" (Toruń 2003), projekt okładki - Tomek Fronckiewicz
"Albedo" wydawnictwa "Zielona Sowa", Kraków 2006, projekt okładki - Tomek Fronckiewicz
"NeoNoe", wydawnictwo "Pogranicze", maj 2009
"Abdykacja - wiersze zaangażowane i nie", Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli, Jedlińsk 2013, proj. okładki Tomek Fronckiewicz
"Transmigracja", Wydawnictwo J, Wrocław 2019


Zakupić można to i owo:
http://wydawnictwoj.pl/uncategorized/wydawnictwo/ksiazki/jak-kupic-transmigracje/




Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie