Karol Maliszewski
Dziennik
Listopad 2010
2010-11-28 17:04
Dziesięciolatkowie po wyjściu z lasu rozsypali się po zboczach. Gdzieniegdzie pozostawiono nieskoszone trawy i one teraz fantazyjnie płowiały. Zanim zwołam wszystkich i w cichej dolince rozpalę ogień, czeka mnie szukanie i nawoływanie. Zupełnie jak Holdena Caulfielda, który na pytanie siostry, co właściwie lubi i co chciałby robić, miał problem z odpowiedzią. Wreszcie wyrzuca z siebie myśl o pilnowaniu bawiących się dzieci, nieświadomych tego, że pole żyta kończy się urwiskiem. Nie adwokatem, sportowcem, scenarzystą, lekarzem, a strażnikiem chce być Holden. Strażnikiem w zbożu. Nagle jego rozterki wydały mi się bliskie, przypomniałem sobie szczenięce lata. – Kim chciałbyś być? – pytali wszyscy wokół i żądali natychmiastowego określenia się. Rodzice, sąsiedzi, szkoła, instytucje ponaglające podejmowanie decyzji, bo życie potrzebuje następnych pracowników w określonej branży. Najgorsi są ci niezdecydowani, nieokreśleni. I ja do nich należałem. Nie widziałem profesji, z którą utożsamiłbym się całkowicie. W wielu było coś ciekawego. Jednak nie widać było sposobu, by te ciekawe elementy wyłuskać i połączyć. Nie wychodziły mi prace ręczne, za to cholernie (to chyba najczęściej powtarzające się słowo w „Buszującym w zbożu”) lubiłem czytać, miałem smykałkę do wierszy i piosenek, do recytowania i występów aktorskich. Potem przyszło pisanie tekstów, tworzenie szkolnej gazetki i kabaretu. Zawsze świetnie czułem się z dziećmi i umiałem się nimi zajmować. Jako nastolatek fantazjowałem na temat połączenia profesji aktora, bibliotekarza, nauczyciela, tekściarza i dziennikarza. Skończyło się to polonistyką, którą rzuciłem po roku. Dwa lata włóczyłem się po kraju, wykonując różne, raczej fizyczne, prace. Powrót na studia – filozofia. W czasie studiów już mam rodzinę i sporo pomysłów na jej utrzymanie. Głównie myję szyby, maluję, sprzątam. Wreszcie magister filozofii ląduje w małej wiosce jako wychowawca w świetlicy. Z okna widzi pole żyta kończące się urwiskiem. Codziennie prowadzi swoje stadko w przeciwnym kierunku.
2010-11-10 21:11
Kiedy wejdą przez przypadek na ciebie w miejscu, jak się wydawało, całkowitego odosobnienia, a ty ściskasz kurczowo gumkę od majtek i robisz swoje w zaskakujących okolicznościach i miejscach, nie daj się, a wręcz przeciwnie, naciskaj na postronnych, zalewając ich niepowstrzymanym potokiem słów, a wkrótce zapomną, że cię widzieli z gołą dupą. To właśnie zdarzyło się sąsiadce. To o nią się upominam, zanim zapomni o niej ostatni świadek. Stan grobu uświadamia, że dalszej rodziny raczej nie miała. Zastanawiające jest, jak szybko musiała się poddać. Tajemnica godna wyświetlenia. Na razie trzymajmy się faktów. Na początku z pasją prowadziła katechizację, usiłując świeżo poślubionego małżonka sprowadzić na dobrą drogę. Dom obwiesiła świętymi obrazami i krucyfiksami. Cały czas leciało Radio Maryja. Duchowa sielanka trwała kilka miesięcy. Nasz sąsiad, malarz pokojowy, chodził w czystym ubraniu, a utrzymanie pionowej postawy przestało mu sprawiać widoczną do tej pory przykrość. Coś jednak pękło w tym procesie nawracania. Nie wiadomo kiedy i z jakiej przyczyny. Pierwszym tego sygnałem stały się nocne odgłosy. Nasza ściana przerywała lot jakichś ciężkich przedmiotów. Trzaskały drzwi. Często wylatywały szyby. Wkrótce zaczęliśmy widywać zataczającą się sąsiadkę. Krucjata przybrała nieoczekiwaną formę, a misjonarka upodobniła się do ulubionego krajowca. To właśnie wtedy otrzymałem od naszej nowej sąsiadki ważną lekcję dzielności. Gdy wracałem z późnych imienin, dźwigając syna na ramionach, rozmawiając z córkami o czekoladowym torcie cioci, zobaczyłem coś, co mnie zatkało. Sąsiad złamany szczególnie mocną na naszej stromej ulicy grawitacją, leżał na chodniku, a zmęczona taszczeniem męża sąsiadka, oddawała mocz, patrząc nam głęboko w oczy. – Dzieci, dzieci kochane, to sen, a raczej bajka, która wam się śni. To wam się tylko wydaje. Prawda jest zupełnie inna. Ludzie kochają się i nigdy nie są pijani. Zobaczycie to po drugiej stronie lustra. Tam wasz tata postawi na trawie braciszka, a wy pobiegniecie, żeby ją zobaczyć. Okładki książki zamkną się za wami cicho. I ja tę książkę na pewno kiedyś kupię. Tylko że nie tu i nie teraz. Dobranoc, dzieci. Dobranoc!
Karol Maliszewski
fot. Milena Maliszewska




Powieść "Manekiny" odrzucona przez Wydawnictwo Literackie zainteresowała Wydawnictwo Prószyński Media. Ukazała się 9 lutego 2012.

Tomik "Ody odbite" znalazł wydawcę: Tajne Komplety, Wrocław,
marzec 2012 r.

Nowa proza wędrując po świecie, wreszcie znalazła przytulisko: "Przemyśl-Szczecin", Tajne Komplety, Wrocław, końcówka 2013


Rok w drodze
http://poezja-pols...

Inwazja i inne wiersze
http://poezja-pols...


Hosted by Onyx Sp. z o. o. Copyright © 2007 - 2024  Fundacja Literatury w Internecie