Nie jest tajemnicą, że nasz wielki rodak, papież Jan Paweł II, był kibicem Cracovii. Nie wypada źle pisać o zmarłych, ale nie można też zaprzeczać powszechnie znanym faktom, a fakty są takie, że tak się właśnie rzecz miała. Nawiasem mówiąc – gdyby nie to, dawno by już pewnie było po kanonizacji, a tak to jest, jak jest. Wracając jednak do głównego wątku – był więc papież kibicem Cracovii i na pewno oręduje teraz u Pana Boga za swoim ukochanym klubem, a jednak w kolejnych derbach Krakowa lejemy ich bezlitośnie, tak jak choćby wczoraj na Reymonta. Jaki z tego wniosek? Wniosek z tego wynikać może tylko jeden: mógł być sobie papież kibicem Cracovii, niech mu tam, ale Pan Bóg jest za Wisłą!

W sobotę wybraliśmy się z moją narzeczoną Jolą do Centrum Sztuki Filmowej w Katowicach na towarzyszącą tegorocznej Feminostradzie pomanifową debatę, zorganizowaną przez Stowarzyszenie Aktywne Kobiety. Debata jak debata, skarżono się na niedawną likwidację izby połozniczej w Lędzinach, ponoć ostatniej w Polsce, co jednak urzekło mnie najbardziej, to to, że centralne miejsce za stołem obrad, niczym Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy, zajmował postawny mężczyzna. Mężczyzna, który skądinąd nie miał zupełnie nic do powiedzenia.